Związki poliamoryczne. Czym są i dlaczego nie dla każdego?
MyLife

Związki poliamoryczne. Czym są i dlaczego nie dla każdego?

Poliamoria – kochanie kilku osób w tym samym czasie – dla naszych babć była synonimem rozpusty. Dziś dla wielu jest alternatywą dla monogamii. Wbrew pozorom tak samo niełatwą.

Anna Augustyn-Protas Anna Augustyn-Protas · 11 maja 2022

Ewa jest mężatką. Kocha swojego męża, ma z nim dziecko, kredyt mieszkaniowy, i tysiąc nitek codzienności: sprawy szkolne, zakupy, wyjazdy do teściów, także niezły seks. Od czterech lat Ewa kocha także Pawła, który „potrafi ją rozśmieszyć jak nikt”. Paweł bywa u niej w domu, bardzo lubi się z mężem Ewy. Ten z kolei jest od lat w czułym (w tym erotycznie) kontakcie ze swoją poprzednią żoną, o czym Ewa wie, choć – jak zaznacza – o detale nie pyta.
Hania od czterech lat jest w relacji ze sporo od niej starszym Tomaszem, poznali się na konferencji. On ma żonę, z którą jest od dwudziestu lat, i od czasu do czasu spotyka się z innymi kobietami, gdy się nimi „zachwyca” (jego słowa).
Sebastian sporo czasu spędza z Adamem, choć mieszka ze swoim nieformalnym mężem, z którym od lat tworzy dobry, solidny dom, razem mają psa.
Alina uwielbia stan zakochania. Kocha się w swoim mężu, z którym jest od dwunastu lat, ale też w dawnym chłopaku, o którym mówi, że nigdy jej mięta do niego nie przeszła. Ta relacja jest na odległość, chłopak mieszka zagranicą, ale są w kontakcie niemal każdego dnia.

Poliamoria, czym jest, a czym nie jest

Czy można kochać więcej niż jedną osobę? Można – kochamy rodziców, dzieci, rodzeństwo, przyjaciół, partnerów, zwierzęta. Kulturowo jednak przyjmuje się, że relację erotyczną można mieć tylko z jednym człowiekiem w tym samym czasie. Utrzymywanie jej z dwiema osobami lub więcej to właśnie poliamoria. Termin ten wywodzi się z języka greckiego („poli” to wiele, „amor”– miłość). W języku polskim poliamoria nazywana jest wielomiłością albo miłością mnogą. To nie jest związek otwarty (na łóżkowe przygody), ani nie swingowanie, podkreślają poliamorycy. Podstawą poliamorii jest uczucie, wcale nie seks. Co kluczowe: choć oznacza wielu partnerów połączonych więzami bliskości, to nie ma w tej relacji miejsca na gorycz zdrady. Zasadą związku poliamorycznego, jak pisze Deborah Anapol, badaczka zjawiska, jest bowiem to, że wszystkie zaangażowane w niego osoby wiedzą, że jest ich więcej. I ten stan rzeczy akceptują.

Poliamoria, minusy i plusy

No właśnie, czy akceptują?

Mówi Ewa: – Na początku nie chciałam mówić mężowi – żeby go nie nie ranić – że spotykam się z kimś, kto tak mnie podniecał, że seks uprawialiśmy już w windzie jadąc do jego mieszkania. I cały czas pisaliśmy do siebie gorące wiadomości. Do tego, że kogoś mam, przyznałam się rok później, kiedy napięcie zeszło. Ulżyło mi, gdy mąż wyznał, że spotyka się ze swoją byłą żoną. Obydwojgu nam ta sytuacja odpowiada. Bardzo go kocham, on mnie, ale kochamy też naszych „przyjaciół”.

Hanna: – Pamiętam jak Tomasz powiedział, że ma żonę i że nie zamierza od niej odejść, bo tworzą dobry związek. Oraz że od kilku lat spotyka się jeszcze z kimś. Co tu kryć: zabolało mnie to. I jeszcze długo kłuło mnie wyobrażanie sobie, jak kocha się z inną kobietą, dotyka jej ciała, gładzi włosy. Która z nas podoba mu się najbardziej, której piersi podniecają go szczególnie? Do której pierwszej dzwoni, gdy przydarza mi się coś niezwykłego? Ale nie umiałam zakończyć tej znajomości, zgodziłam się na nią, bo i czuję się kochana i dla niego ważna. A ta nasza relacja może dlatego jest tak silna, że inna? Poprzednie szybko „kapciały”, ta nie.

Poliamoryści wychodzą z założenia, że związki mnogie są naturalne dla człowieka, a monogamia nie, o czymś świadczy choćby to, że tylko nielicznym udaje się ją utrzymać. Uważają też, że miłość zdarza się częściej niż raz. Odrzucanie nowych uczuć z powodu kulturowego konstruktu, jakim jest monogamia (lub tzw. monogamia sukcesywna, czyli jej model 2.0, właściwy dla naszych czasów), to marnowanie życia, które i tak jest krótkie. Po co ograniczać się do relacji z jedną osobą, której kiedyś się ślubowało, podczas gdy można żyć pełną piersią i kochać jeszcze kogoś? W poliamorii nie chodzi tylko o seks, podkreślają jej entuzjaści. Chodzi o miłość, o dzielenie zainteresowań i zachwytów. Im więcej bliskich osób, przekonują, tym łatwiej pokonywać życiowe trudności.
Przeciwnicy nieograniczonej wolności do miłości uważają jednak, że nie ma darmowych obiadów – wielomiłość prędzej czy później kogoś zrani. Jednym z filarów bycia z kimś jest bowiem pragnienie wyłączności. Gdy jej nie dostajemy, znika poczucie, że jesteśmy dla kogoś najważniejsi i jedyni, rozpada się poczucie bezpieczeństwa. Pojawić może się zazdrość, bo nie sposób każdego z uczestników układu obdarzyć dokładnie taką samą uwagą. Poza tym: co z gorszymi dniami, chorobami? W związku dwuosobowym mieszają się z dobrymi chwilami, są naturalną koleją rzeczy. Gdy mamy do wyboru więcej osób, może pojawić się pokusa przerzucenia uwagi ze smutnego męża na wesołego przyjaciela. Poliamoria dla wielu entuzjastów może być właśnie ucieczką od nudy codzienności, trosk i wygasających namiętności. W praktyce przestaje być tym, czym mieni się być w teorii. Nie mają też podstaw głosy, że związki poliamoryczne są trwalsze. Badania pokazują, że miłość do kilku osób ma dokładnie taką samą dynamikę, co miłość do jednej. Przechodzi się te same fazy bycia w związku i może wypalić się w takim samym czasie.

Poliamoria, dla kogo najlepsza?

Nie jest to więc koncepcja dla każdego. Warunkiem funkcjonowania w niej jest umiejętność kochania kilku osób na raz (nie każdy ją ma), ale też uzyskanie zgody wszystkich zainteresowanych na taką formę bliskości i przygotowanie się na jej pułapki. Bo pamiętajmy, że kulturowo, na twardym dysku, mamy wgrany wielopokoleniowy przekaz o tym, jak powinien wyglądać związek i jaki seks najlepiej uprawiać. Pisząc krótko: od tysiącleci jesteśmy wychowywani do heteroseksualnej monogamii, i to od najmłodszych lat, zauważa amerykański poliaktywista Pepper Mint. Pomysł prowadzenia „wolnego” życia to więc jedno, ale umiejętność wykasowania tego kulturowego programowania z głowy, to drugie.

Poza tym, jak pisze Deborah Anapol w swojej „Poliamorii”, związek wielomiłosny jest zdecydowanie większym wyzwaniem niż tradycyjny i trudno ocenić, czy każdy mu sprosta. Jeśli przyjąć, że monogamiczny związek wymaga dużo pracy, to poliamoryczny wymaga jeszcze więcej. Seksuolog Andrzej Gryżewski w jednym z wywiadów porównuje go do uprawiania nie jednego, a kilku ogrodów – wszystkie trzeba pielęgnować, podlewać i pielić. Idealna poliamoria wymaga poświęcania tyle samo uwagi każdemu z uczestników układu. Jak tłumaczy Gryżewski portalowi Kobieta.Gazeta: „My, seksuolodzy, nie odradzamy związków poliamorycznych. Natomiast doradzamy, by wybierać je świadomie i odpowiedzialnie, żeby pamiętać o „starych” partnerach, którzy potrzebują uwagi, są osobami z krwi i kości, z uczuciami i sercem, i można ich zranić. To wszystko wymaga dużej dojrzałości”.

Poliamoria, miłość przyszłości?

Choć – zwłaszcza młodzi – entuzjaści poliamorii głoszą jej nowoczesność, to samo zjawisko jest stare jak świat. W dawnych strukturach plemiennych tworzenie podobnych związków było wręcz podstawą funkcjonowania – największą szansę na przeżycie miały bowiem liczne grupy, które miały potomstwo i były w stanie razem się nim zaopiekować. W latach 60. ta forma współżycia przeżywała krótki renesans, za sprawą dzieci kwiatów żyjących w komunach. Że nie jest to najwłaściwszy model rodziny pokazały doświadczenia dzieci urodzonych z wielomiłościowych związków – jako, że były „wspólne”, to czuły się niczyje, z czego konsekwencjami zmagały się przez resztę życia. Społeczeństwo postawiło więc weto poliamorii jako formie rodziny.

Co jednak, jeśli nie ma dzieci? Dziś o poliamorii mówi się częściej, bo i łatwiej się do niej przyznać. Nasza obyczajowość rozluźnia się z pokolenia na pokolenie, bycie w „związku mnogim” nie budzi już większego oburzenia. Jednak, co ciekawe, odsetek zainteresowanych utrzymywaniem wielu bliskich relacji jest taki sam od lat, niezależnie od epoki. Jak pisze Deborah Anapol: tak jak w monogamii, w poliamorii coś się zyskuje, ale coś traci. I owszem, życie jest za krótkie by nie próbować, co podsuwa. Zawsze jednak warto wybierać z niego to, co szczerze nas uszczęśliwia.

MyLife

Związki poliamoryczne. Czym są i dlaczego nie dla każdego?

Kontrowersje na temat olejów CBD

CBD lub inaczej kannabidiol, jest jedną z wielu aktywnych odmian kannabinoidów czyli związków występujących w konopiach indyjskich. Jednak w przeciwieństwie do swojego najsłynniejszego izomeru: tetrahydrokannabinolu (THC), CBD nie wykazuje działania psychoaktywnego. Pomimo braku psychostymulujących doznań, o olejkach CBD zrobiło się głośno jakiś czas temu, kiedy to zostały wprowadzone na rynek jako bezpieczny suplement diety. Wszechobecne

Anna Augustyn-Protas Anna Augustyn-Protas · 20 lutego 2022

Najnowsze