Menstruacyjne tabu zdaje się sięgać do najróżniejszych sfer życia- jest obecne w świecie polityki i mediów; w szkołach i domach rodzinnych. Od najmłodszych lat zasypuje się nas reklamami, w których krew menstruacyjna nie jest krwią, a niebieskim płynem. Jednocześnie na zajęciach wychowania do życia w rodzinie bardzo często dokonuje się podziału klasy na płeć pozbawiając mężczyzn szans na zdobycie wiedzy dotyczącej miesiączki, a tym samym dając sygnał specyficzny dla tzw. ukrytego programu nauczania: o okresie nie mówimy przy chłopakach. Wspomnienia zamieszczane przez użytkowniczki forów internetowych są alarmujące – bardzo często zajęcia „z okresu” polegają na nauce ukrywania podpasek, tamponów; niekiedy również szerzą menstruacyjne mity.
Sam dyskurs medialny, w którym nawet koncerny produkujące artykuły higieny menstruacyjnej nazywają okres „tymi dniami” i budują poczucie konieczności ukrywania miesiączki nazywając to dyskrecją, działa na niekorzyść śmiałości osób menstruujących w przyznaniu się do faktu miesiączkowania, a co dopiero poproszenia znajomej osoby o podpaskę! Co więcej – kiedy okres w reklamach nadal uznawany jest jako słabość, spoty promujące środki na potencję pomijają nawet zdrowotny aspekt problemów ze wzwodem.
No właśnie – czy jest niebieski? A może jest brudny? Czy krew menstruacyjna śmierdzi? Na te trzy pytania jest jedna, wspólna odpowiedź: NIE!
Menstruacja jest zupełnie normalnym zjawiskiem fizjologicznym. Tym bardziej niezrozumiałe jest zawstydzanie osób menstruujących przez seksistowskie uwagi lub niewybredne żarty. Jest jednak w nas coś bardzo głęboko osadzonego; coś, co mówi: nikt nie może się dowiedzieć. Według raportu z badania Fundacji Kulczyk opublikowanego w 2020 roku, prawie co czwarta kobieta sądzi, że o miesiączce nie powinno się rozmawiać w obecności mężczyzn. Nie tylko przyczynia się to do dyskomfortu menstruujących kobiet, ale także przedstawia mężczyzn jako niewyrozumiałych. Być może jednym z elementów strachu przed „ujawnieniem” miesiączkowania jest obawa przed komentarzami osób, które zobaczą nas z podpaską. Czy jest uzasadniona? W pewnym sensie tak; ta, która nigdy nie usłyszała docinki związanej z menstruacją, niech pierwsza rzuci kamieniem!
Z fizjologią innych ludzi spotykamy się cały czas- jesienna przejażdżka autobusem bywa wręcz koncertem symfonii zapchanych nosów: jedni grają wdechem; inni zaś przy asyście chusteczki higienicznej. W tym samym czasie z ostatniego miejsca dochodzi potężny kaszel przeziębionego solisty. Na następnym przystanku wsiada matka z dzieckiem i zakupami zrobionymi przed weekendowym przyjęciem urodzinowym: w jednej torbie znajdują się składniki na tort, w drugiej zaś opakowanie pampersów. Podejrzliwie zerkająca starsza pani ukrywa w wózku coś szokującego- papier toaletowy. Podróż mija jej mniej miło niż zwykle, bowiem niedaleko siedzi chłopak, który dziś zapomniał śniadania do szkoły. Do symfonii dołącza więc burczenie w brzuchu.
A jednak dajemy sobie radę; przedstawiony scenariusz jest dla nas niemal codzienny. Tymczasem jednym z zarzutów tych, którzy sceptycznie podchodzą do tematu menstruacji, jest to, że nie ma potrzeby, aby obnosić się z okresem. Tak właściwie – co to znaczy? Gdzie jest granica między przejściem do toalety celem zmiany podpaski, a obnoszeniem się? Czym menstruacja zasłużyła sobie na bycie gorszą?
…po prostu! Być może warunki nie są sprzyjające, ale tak naprawdę nie mamy czego się wstydzić. Jeśli chcesz, możesz iść do toalety podrzucając podpaskę; tańczyć macarenę; zrobić z zestawu podpasek wachlarz na upalne dni. Dress code menstruacyjny? Jest dokładnie taki, jaki chcesz! Możemy normalizować okres każdego dnia.