Detoks dopaminowy, czyli jak mieć jeszcze więcej przyjemności?
MySex

Detoks dopaminowy, czyli jak mieć jeszcze więcej przyjemności?

To jej szukamy w seksie, słodyczach, alkoholu, bieganiu, oglądaniu Netfliksa. Przyjemność – bo o niej mowa – ma jednak naturę przekorną: im częściej ją odczuwamy, tym słabiej na nas działa. Można ją jednak podkręcić. Oto pomysł rodem z Doliny Krzemowej.

Anna Augustyn-Protas Anna Augustyn-Protas · 30 września 2021

Dopamina

Żeby zrozumieć istotę przyjemności trzeba dać nura w gąszcz naszych komórek nerwowych
i przyjrzeć się jednemu z docierających do nich neuroprzekaźników. Neuroprzekaźniki to związki chemiczne, zwinni kurierzy naszego organizmu, których zadaniem jest przenoszenie informacji pomiędzy neuronami. Jeden kurier, z ponad stu, interesuje nas szczególnie. Nazywa się dopamina i jego zadaniem jest informowanie mózgu o zaznawanej przyjemności. Bywa w związku z tym nazywany cząsteczką szczęścia, choć precyzyjniej byłoby: cząsteczka podekscytowania i motywacji, bo to ona daje nam „kopa” do działania. Dopamina zaczyna się wydzielać, gdy w zasięgu naszego wzroku pojawia się miły obiekt: blacha kruchej szarlotki czy kawałki pieczonego kurczaka (co kto lubi). Albo gdy w drzwiach staje ktoś, z kim zaraz będziemy się dziko kochać. Albo gdy pod właśnie wrzuconym zdjęciem na Insta lawinowo rośnie liczba polubień. Lub gdy po stresującej, publicznej prezentacji podchodzi do nas szef, żeby pogratulować świetnego przygotowania… W takich momentach mózg otwiera szampana i dopamina zalewa nam mózg. A my czujemy rozkosz.

Po co nam przyjemność?

Zastrzyk dopaminy to sprytny trik natury, żeby gatunek trwał dalej. Żebyśmy żyli – jedli, uprawiali seks, i chcieli go jeszcze. A ludzki mózg świetnie zapamiętuje bodźce, które sprawiły mu rozkosz. I domaga się ich więcej. I niestety, dlatego właśnie tak trudno nam poprzestać na jednym kawałku sushi, na jednej czekoladce czy jednym odcinku serialu „Biały lotos”. Kłopot tylko, że po pewnym czasie siła oddziaływania każdej przyjemności słabnie. Widok morza z sypialni po tygodniu już nie cieszy jak pierwszego dnia urlopu, półnagi Ryan Gosling rano paradujący rano po sypialni też opatrzyłby się (chyba:) po pewnym czasie. Aby poczuć się błogo potrzebujemy więcej i silniejszych bodźców. Nie kulki lodów, a całego pudełka, nie jednego odcinka serialu, a nocy zarwanej na oglądaniu pięciu sezonów, nie wieczoru w pubie, a w kasynie. Co najlepsze, dopamina potrafi tłumić poczucie winy, że nie zachowaliśmy się rozsądnie. A co najgorsze: potrafi nas też karać – gdy pompujemy jej za mało, jej produkcja spada – wznosi się wówczas poziom kortyzolu, hormonu stresu. I zaliczamy psychiczny dół. 

To wszystko stało się przedmiotem badań dr. Camerona Sepaha, psychologa z San Francisco. Sepah zainteresował się kapryśną naturą przyjemności i opracował koncepcję prostego „postu dopaminowego”. Jak wykazał, stosowanie „detoksu” pomaga odzyskać radość z codzienności, przywraca przyjemność życia, i to bez uciekania się w ryzykowne „za bardzo”. A nawet zwiększa motywację do pracy, co wykazał wielki sukces „postu” wśród pracowników Doliny Krzemowej. 

„Post dopaminowy”, czas start

Jak tłumaczy Sepah, podstawowa zasada konceptu brzmi: ograniczyć dopływ bodźców, które sztucznie stymulują układ nagrody, prowadząc do wydzielenia dużych ilości dopaminy. To coś jak Post Dąbrowskiej, tyle że dla głowy. 

Przynajmniej raz na jakiś czas zaleca się:

  • Nudę. Na przykład kwadrans rano i wieczorem: leżenie, rozmyślanie, medytowanie. Praktykowanie uważności. Bez telefonu w ręku! 
  • Ograniczenie zaglądania do mediów społecznościowych, a najlepiej całkowite ich odstawienie (na przykład na tydzień).
  • Wychodzenie na spacer do lasu lub parku (z wyciszonym, schowanym telefonem). Zieleń uspokaja wzrok i psychikę, a roślinne olejki eteryczne tonizują pobudzony układ nerwowy. Fale mózgowe przechodzą w stan alfa, więc zaczynamy odczuwać relaks, który zaraz, dodatkowo, nagrodzi nas łatwością koncentracji w pracy. 
  • Patrzenie przez okno, rozciąganie wzroku jak najdalej się da. Już chwila takiego zapatrzenia obniża poziom stresu. 
  • Jak najczęstsze przytulanie się do kogoś bliskiego, partnera, kota, ale nawet ulubionej koleżanki.
  • Dobrym pomysłem jest korzystanie z seansu floatingu, czyli unoszenia się w mocno zasolonej wodzie, w zamkniętej kapsule. Dzięki niemal całkowitej izolacji od świata możliwa jest głęboka relaksacja, podczas której myśli swobodnie przepływają przez umysł i nie wywołują żadnych emocji.
  • Robienie sobie niespodzianek: wybieranie innych ścieżek niż dotąd, próbowanie nowych smaków, zaglądanie na inne niż dotąd portale w sieci, zwiedzanie miejsc dotąd nie branych pod uwagę. To wszystko daje naturalną stymulację i uaktywnia wydzielanie endorfin. Są to hormony peptydowe (też pełnią funkcję neuroprzekaźników), które wywołują dobre samopoczucie. W przeciwieństwie do dopaminy nie zmuszają jednak do pogodni za rozkoszą, a pozwalają cieszyć się tym, co jest, co trwa właśnie teraz. 
  • Podczas „dopaminowego postu” zalecana jest specjalna, „niedopaminowa” dieta. Powinna być lekkostrawna, z przewagą warzyw, kasz i olejów, bez konserwantów i wzmacniaczy. Bez słodkich i słonych przekąsek, ciast, lodów, dań smażonych w głębokim tłuszczu, kawy i alkoholu. Taka dieta jest przeciwzapalna (ciało nam za nią podziękuje), a nie powoduje gwałtownych skoków hormonalnych.

Co daje „post dopaminowy”?

    Wymienione powyżej działania pomagają wyciszyć bodźce stymulujące wydzielanie dopaminy. W efekcie receptory dopaminowe w mózgu uwrażliwiają się i efekt jej działania wzmaga się. Innymi słowy: wystarczy niewielka przyjemność, by odczuć ją znacznie intensywniej niż dotąd. Już po tygodniu dopaminowego postu kawałek domowego ciasta wyda nam się bardziej słodki, kieliszek wina bardziej ekscytujący, a zadania w pracy ciekawsze. Cała rzeczywistość zyskuje na wyraźności, a my stajemy się bardziej kreatywni i uważni. Sama myśl o spróbowaniu postu jest przyjemna, czyż nie?

    MySex

    Najnowsze