Świadomość, że mamy coś wytwornego, zmysłowego, seksownego* (niepotrzebne skreślić) pod ubraniem pozwala nam dobrze zacząć dzień, chodzić po mieście pewniejszym krokiem i mieć przewagę nad rozmówcami, którzy nas, kto wie, może właśnie rozbierają w wyobraźni. Poza tym dobrze dobrana bielizna potrafi rzeźbić sylwetkę – tuszuje jej mankamenty i podkreśla atuty. Lepiej się na niej układają ubrania. Dobrze, gdy jest wygodna, w końcu nosimy ją przez całe dnie i na gołym ciele. Dla wielu osób ważna jest też jej cena, im niższa tym lepsza. Rzućmy jednak snop światła na jeszcze na jeden aspekt: jak bielizna wpływa na organizm.
To, że biustonosz ma znaczenie dla zdrowia osoby, która go nosi, wie chyba każda dziewczyna (a na pewno każda z dużymi piersiami). Niedopasowany stanik może zatrzymywać przepływ limfy, uciskać nerwy, prowokować powstawanie otarć i zwłóknień. Może też prowadzić do zwyrodnień szyjnego i piersiowego odcinka kręgosłupa (co, uwaga, często wpływa na pojawianie się ataków migrenowych). A jak twierdzą brafitterki, nawet 80 proc. kobiet nosi biustonosze, które szkodzą ich piersiom. A jak jest z majtkami?
Większość z nas zwraca uwagę przede wszystkim: na wygląd majtek i na komfort ich noszenia. Czy mają dobry rozmiar, czy nie uwiera gumka (co ważne, bo ucisk w okolicach zagłębienia pachwin może prowadzić do powstawania zwłóknień, niewielkich kulek wyczuwalnych pod palcami). Coraz więcej badań pokazuje jednak, że w przypadku majtek jeszcze więcej szkód wyrządza nam nie fason, a materiał, z jakiego są wykonane. Ile z nas zwraca uwagi na tkaninę? A od niej zależy czy „zapakowane” w nie ciało będzie mogło oddychać. Jeśli nosimy dessous z poliestru, to na swobodny dostęp tlenu do miejsc intymnych nie mamy szans. A pamiętajmy, że pod „opieką” majtek są nie tylko pośladki, ale i miejsca intymne z odsłoniętymi śluzówkami, które są wrotami do wnętrza organizmu.
Noszenie bielizny w tworzyw sztucznych oznacza więc brak przewiewności, co może sprzyjać powstawaniu odparzeń i podrażnień, a namnażanie się na skórze bakterii – prowadzić do wywiązania się grzybic. W końcu zadaniem bielizny nie jest tylko zasłona przed światem zewnętrznym i oddzielenie ciała od odzieży wierzchniej, ale też zapewnienie higieny. W bieliznę powinien swobodnie wpływać pot, a nawet niewielkie ilości naturalnych płynów ustrojowych. Powinna być więc wykonana z materiału, który wchłania wilgoć – takie warunki spełniają tylko tkaniny naturalne.
Jest to ważne dla każdego rodzaju bielizny, szczególnie jednak, jeśli nosimy stringi, czyli model, który budzi wiele zastrzeżeń wśród lekarzy. Pasek stringów (string z ang. znaczy „strunowy”) podczas chodzenia czy kucania może przesuwać się i przenosić bakterie kałowe w stronę cewki moczowej i pochwy. W ciepłych, ciemnych zakamarkach ciała mają one idealne warunki do rozmnażania się – zwłaszcza gdy jest tam ograniczony dostęp tlenu, bo mamy na sobie nieprzewiewną bieliznę wykonaną z tworzywa sztucznego.
Wybór naturalnej tkaniny to jednak jeszcze nie wszystko. Powinna być wolna od chemicznych substancji zabezpieczających – bardzo często jest nimi nasączana, żeby nie pleśniała, gdy czeka ją transport z drugiego końca globu. Szkodliwe mogą być substancje dodawane do tkanin na kolejnych etapach produkcji, groźne bywają zwłaszcza farby używane do jej barwienia. Dla rosnącej grupy klientów znaczenie ma nawet jakie i ile pestycydów było użytych podczas uprawy bawełny. Nie jest to fanaberia: coraz częstsze podrażnienia, infekcje okolic intymnych – swędzenie, pieczenie, niewytłumaczalne wysypki, nagle pojawiające się upławy – są wywołane przez chemiczne substancje tkwiące w ubraniu, które całymi dniami jak kompres przylega do naszych wrażliwych miejsc. Warto więc pamiętać, żeby zawsze prać nowe rzeczy, które planujemy nosić na gołym ciele. Najlepiej do tego celu używać delikatnych, ekologicznych detergentów, odpowiednich dla wymagającej skóry.
Nie zawsze jednak pranie uwolni nas od toksycznych substancji stosowanych w przemyśle tekstylnym. Żeby mieć pewność, że nie narażamy się na kontakt z nimi, najlepiej szukać ubrań wykonanych z tkanin ekologicznych. Tak jak szukamy ekologicznego jedzenia czy organicznych kosmetyków, bo to co w siebie wcieramy też przedostaje się do krwiobiegu. I nawet jeśli ilość tych ryzykownych dla zdrowia substancji jest niewielka, to pamiętajmy, po pierwsze: mamy z nimi kontakt każdego dnia przez całe lata, po drugie: one wchodzą w nieprzewidywalne reakcje między sobą, wywołując zmiany, na które współczesna medycyna nie nadąża reagować. Dla rosnącego odsetka populacji wybory eko to już konieczność. Dla reszty – bardzo opłacalna profilaktyka.