Długo by wymieniać wszystkie benefity udanego życia seksualnego. Ale zacznijmy może od dookreślenia, czym to udane życie seksualne jest. Dla każdego będzie oznaczało to trochę co innego – częstotliwość, intensywność, ilość partnerów albo ich brak, okoliczności. Jedno jest pewne, dobry seks, to taki, który uprawiany jest za zgodą wszystkich osób zaangażowanych, bez przymusu, bez presji, bez wygórowanych oczekiwań. Serio. Możesz uprawiać seks raz na jakiś czas, możesz mieć go tylko solo, możesz mieć orgazmy albo i nie i nadal mieć dobry seks.
A i jeszcze jedna rzecz, zanim przejdziemy do konkretów. Zapomnij proszę o tych wyliczeniach, jak to seks spala osiemset milionów kalorii. Nie idziesz do łóżka po to, żeby spalać kalorie. Ani żeby odpokutować za zjedzonego pączka. Ani żeby na tegoż pączka zapracować. Jedzenie to podstawowa potrzeba naszego ciała. Nie musisz na nie zasłużyć.
To możemy przejść do wszystkich seks – benefitów (nie mylić z “friends with benefits”).
I nie mówimy tu o patriarchalnych konceptach typu: seks tylko z miłości, po ślubie, etc – to ty decydujesz, kiedy i z kim uprawiasz seks. Ale jak już go uprawiasz, możesz zmniejszać ryzyko wystąpienia chorób serca. Takie wnioski wyciągnęli badacze z New England Research Institutes, którzy w 2010 roku opublikowali badania w American Journal of Cardiology. Wynika z nich, że osoby uprawiające seks dwa razy w tygodniu lub częściej, rzadziej zapadały na choroby serca, doświadczały zawału czy wylewu niż osoby, które uprawiały seks raz w miesiącu lub rzadziej. Oczywiście nie samym seksem żyje zdrowe serce. Udane życie erotyczne to tylko jeden z elementów składających się na zdrowy tryb życia. Ale jeśli masz od czegoś zaczynać zmiany, może właśnie od tego?
Wyobraź sobie, że aby zredukować odczuwanie bólu, nie musisz nawet uprawiać seksu. Wystarczy samo patrzenie na zdjęcia osoby, z którą masz erotyczną, dobrą relację, żeby poczuć się lepiej. To wyniki eksperymentu przeprowadzonego na Stanford University, które opublikowane zostały w naukowym periodyku “PLOS One”. A co z tym okresem? Endorfiny, jakie wydzielają się na skutek orgazmu mają działanie przeciwbólowe.
I nie, nie chodzi o seanse seksu tantrycznego trwające godzinami, które rzekomo miał uprawiać Sting (co okazało się nieprawdą – muzyk wielokrotnie dementował plotkę) a zupełnie “zwyczajny” seks. Szkockie badania opublikowane w dzienniku “Biological Psychology” wykazały, że regularnie uprawiany seks pozwala na utrzymanie niższego ciśnienia w czasie stresujących doświadczeń – efekt identyczny jak ten, który przynosi regularna medytacja.
Po dobrym seksie, zakończonym orgazmem chce ci się spać? To zupełnie normalny efekt działania prolaktyny – hormonu, który wydziela się właśnie w trakcie orgazmu. Nie walcz ze zmęczeniem! Drzemka albo i całonocny sen po seksie pozwalają doskonale zrelaksować ciało i umysł. Nie masz ochoty na seks? To też się zdrzemnij! Badania opublikowane w “Journal of Sexual Medicine” w 2015 roku wykazały, że kobiety, które śpią dłużej, następnego dnia mają większą ochotę na seks (więc jeśli jesteś matką małego dziecka, a całą noc przespałaś ostatnio w drugim trymestrze ciąży, nie biczuj się!).
Uwaga, będzie obrazowo. Seks to taki moment, kiedy twój organizm styka się z ogromną różnorodnością biologiczną: bakterie, wirusy, cały mikrobiom osób, z którymi uprawiasz seks to dla organizmu mnóstwo bodźców, które stymulują układ odpornościowy. To trochę jak z wychowywaniem dzieci w sterylnych warunkach: gdy ich organizm nie ma okazji zetknięcia się z różnymi mikroorganizmami, trudniej jest mu stworzyć reakcje ochronne, wytworzyć przeciwciała, etc. Więc może dobrym sposobem na przetrwanie pandemii jest więcej seksu (ale może nie w czasie aktywnej infekcji)?
I nie zapomnijmy o najważniejszym: seks jest po prostu fajny. Daje szansę poczucia i poznania swojego ciała, może być wyrazem miłości, narzędziem do wzmacniania intymności i związku. Jeśli tylko masz na niego ochotę, uprawiaj seks! A wszystkie zdrowotne korzyści potraktuj, jak fajny dodatek.