Niezwykle cieszę się, że młode osoby, które stawiają pierwsze kroki na swojej erotycznej drodze nie będą narażone na porady typu: “Żeby doprowadzić faceta do szaleństwa dmuchaj na jego penisa przez kartkę papieru”. To autentyk. Porada z polskiego “Cosmo” z przełomu XX i XXI wieku. Jak widać, zapamiętana przeze mnie do dziś. Nie dlatego, że kogokolwiek doprowadza do szaleństwa, ale dlatego, że pokazuje jak absurdalne było podejście do kobiecej seksualności. W miesięczniku, który teoretycznie miał stać po stronie kobiet i naszej przyjemności. Tymczasem co miesiąc serwował nam 39876 sposobów na zadowolenie mężczyzn, a kobieca przyjemność płynęła głównie z zaspokajania potrzeb mężczyzn.
Na szczęście mamy teraz dużo lepsze, prawdziwie wzmacniające i prokobiece źródła rzetelnej wiedzy na temat kobiecej seksualności. Pierwsza stacja – każde słowo, jakie pada z ust dr Emily Nagoski. Zwłaszcza zaś, słowa zebrane w książce “Ona ma siłę. Przełomowy poradnik o seksualności kobiet”. Znajdziesz tam mnóstwo informacji na temat tego, jak funkcjonuje nasza seksualność, co ją hamuje, co napędza i że przyjemność z seksu ma niewiele wspólnego z pozycjami, w których tenże seks uprawiamy, a dużo więcej – z relacją jaką mamy z osobą, którą zapraszamy do łóżka i z samą sobą.
Kolejne stacje: fenomenalna książka “Slow Sex” Marty Niedźwieckiej i Hanny Rydlewskiej. Podcast “Po zmierzchu” tej pierwszej. Książka (i cała działalność) Joanny Keszki “Potęga zabawnego seksu”, która próbuje przekonać nas, z dobrym skutkiem, że seks to zabawa i że można się śmiać w łóżku!
Patrzę na ten erotyczny krajobraz i niesamowicie cieszy mnie, jak długą drogę pokonałyśmy od lat dziewięćdziesiątych, kiedy jeszcze wiele kobiet święcie wierzyło we freudowski podział satysfakcji seksualnej, na dojrzałą, płynącą z penetracji (bo przecież penis to król), i niedojrzałą, płynącą z każdego innego źródła, zwłaszcza ze stymulacji łechtaczki, do dziś. Do czasów, kiedy model łechtaczki pojawia się na okładce “Wysokich obcasów”, kiedy “Sex Education”, a nie “50 twarzy Greya” jest źródłem informacji o seksie dla młodszych i starszych pokoleń. Kiedy o seksie rozmawiamy tak swobodnie, jak o kosmetykach, wakacjach i planach na przyszłość. I tak, w tych rozmowach pojawia się kwestia pozycji, preferencji i źródeł przyjemności. Czego w nich, mam nadzieję, brak? Oceniania wyborów innych!
To czasy, kiedy gadżety erotyczne to pięknie zaprojektowane, przyjazne przedmioty, które możesz kupić w jasnych, otwartych, bezpiecznych przestrzeniach, nie zaś, w mrocznych i wyglądających na spelunki sex shopach. Kiedy influencerki z taką samą werwą mówią o nowych butach i o lubrykantach. To naprawdę fajny czas, żeby polubić seks i uprawiać go dokładnie tak, jak chcesz.
Zastanawiam się, czy faktycznie są jakiekolwiek pozycje i konfiguracje w łóżku, które w 2022 roku mogą zostać uznane za kontrowersyjne? Więcej niż dwie osoby? Norma. Więcej niż dwie osoby i gadżety erotyczne? Nie ma o co robić halo. Jedna osoba i więcej niż jeden gadżet erotyczny? A to można mieć tylko jeden? Seks z penetracją, bez penetracji, oralny, analny, kombinacja wszystkich trzech opcji. No naprawę, większym skandalem są ceny jagodzianek w tym roku.
I do głowy przychodzi mi tylko jedna rzecz: takie pozycje i konfiguracje, na które nie wyrażasz świadomej zgody. Bo z tych wszystkich rzeczy, o których mówią edukatorki i edukatorzy seksualni, o których piszą dziennikarki, influencerki i lekarki, najważniejsza jest jedna: jakakolwiek aktywność seksualna zawsze wymaga świadomej zgody. I zawsze masz prawo tę zgodę cofnąć. Możesz się wycofać na samym początku, albo na samym końcu. I to pierwsze nie sprawia, że jesteś pruderyjna, a to drugie, że jesteś manipulatorką.
Tej informacji tak dramatycznie brakowało w materiałach dotyczących seksualności, z którymi dorastałam. O zgodzie wyrażanej za każdym razem nie mówiło się na lekcjach wychowania do życia w rodzinie, nie mówiło się w magazynach, ba, nawet w “Seksie w wielkim mieście”, który mówił prawie o wszystkim, o świadomej zgodzie było tyle, co kot napłakał. I dla wielu osób niestety nadal idea świadomej zgody jest obca. No cóż, oznacza to tylko tyle, że przez następne lata zamiast tekstów o 39876 pozycjach, żeby mieć lepszy seks, w każdym czasopiśmie, blogu, portalu “dla kobiet” będą non stop pojawiały się teksty o tym, że seks to nie obowiązek, a zmuszanie do seksu ZAWSZE jest złe. I może za dwadzieścia lat moja córka będzie pisała podobny tekst, tym razem nieco kpiąc z tych tekstów, które powstawały w 2022 roku na temat świadomej zgody. Bo przecież w 2044 WSZYSCY będą wiedzieć, że najpierw zgoda, potem seks. Inaczej się po prostu nie da. I nie ma tu nic kontrowersyjnego.